Jak zrobić to sensownie i z głową? Nie będę ukrywał, że biuro rachunkowe to podstawa.
Kosztuje swoje, zgoda. Koszt, którego zatrudnieni w oparciu o umowę o pracę nie ponoszą, a który zaczynają ponosić — przy zmianie formy zatrudnienia na umowę o współpracę firm. Też zgoda. Jednak, jeśli dobrze wczytasz się w te, czy inne dokumenty, akty prawne, ustawy i poznasz, co i ile legalnie i zgodnie z prawem możesz odliczać od dochodu, to zostanie Ci dodatkowo co miesiąc tyle pieniędzy, że nie zauważysz nawet tych wydatków na biuro.
Najważniejsze jest, żebyś umiał zapewnić sobie 150-160 godzin zleceń miesięcznie przy odpowiedniej stawce. Wówczas na działalności gospodarczej żyje się jak pączek w maśle i zawsze zarabia się najwięcej, ze wszystkich rodzajów umów cywilno-prawnych dostępnych w Polsce.
Kto mieczem wojuje…
Każdy kij ma dwa końce. Jeśli nie uda Ci się zapewnić tyle godzin i spadniesz do 50-100 miesięcznie, to mogą się zacząć dramatyczne kłopoty. Bo ZUS i biuro rachunkowe musisz płacić co miesiąc, czy masz zlecenia i dochody czy nie.
Tylko podatek dochodowy odpada Ci przy braku dochodów. Resztę haraczy polskiemu rządowi płacić musisz, choćbyś z głodu konał.
Jeśli:
- zaczynasz pierwszą działalność gospodarczą i masz obniżony ZUS (200-300 zł),
- w miarę tanie i fajne biuro rachunkowe (które przy braku dochodów pobiera minimalną stawkę),
to dasz radę. Czasem rodzina pomoże, czasem jakaś mini-pożyczka lub karta kredytowa i nawet 2-3 miesiące przetrwasz zupełnie bez zleceń. Ale czasem zdarzają się takie sytuacje tak skrajne, jak np. wiele miesięcy bez dochodów, przy pełnym ZUSie (co miesiąc ponad 1000 zł). Dramat.
Aby temu zapobiec musisz zawsze umiejętnie planować swoją stawkę godzinową i dochód miesięczny z każdego projektu.
Stawka miesięczna
Załóżmy, że w twoich warunkach — na utrzymanie siebie, rodziny i wszystkie wydatki — potrzebujesz dajmy na to 2 500 zł miesięcznie na rękę.
Wówczas:
- mnożysz tę kwotę przez 12 miesięcy,
- a potem dzielisz przez współczynnik 10,5.
Wychodzi Ci 2 850 zł netto miesięcznie.
Po co? A no „zabezpieczasz” sobie w ten sposób 30 dni roboczych na:
- urlop,
- chorobowe,
- pogrzeb ciotki,
- nagły atak lenia itd.,
czyli to wszystko, za co nie będziesz miał zapłacone przy działalności gospodarczej, a co miałbyś zapłacone, gdybyś pracował na umowę o pracę.
Tworzysz też w ten sposób pierwsze z zabezpieczeń, na wypadek braku zleceń. Masz w ten sposób sfinansowane 12 miesięcy założonych dochodów, przy 10,5 miesiąca pracy i owe 30 dni w zapasie awaryjnym. Dostaniesz za to kasę (w skali roku) nawet, jeśli nie będziesz wówczas pracował.
Oczywiście dostajesz ją wirtualnie, to znaczy co miesiąc dostajesz więcej (2 850 zł) niż zakładałeś (2 500 zł). Twoim obowiązkiem jest wprowadzić taki zamordyzm, żeby nadwyżka była odkładana na konto oszczędnościowe, a nie od razu przejadana (bardzo łatwo się to robi), bo wówczas cały interes jest o dupę rozbić.
Pomijam tu sytuacje (bardzo rzadkie na rynku polskim), gdzie pracodawca oczekuje od wystawiania faktur tylko dlatego, że chce ci iść na rękę. Wie, że to jest dla ciebie bardziej komfortowe i zyskowne. Ale jednocześnie traktuje cię, jak pracownika na umowie o pracę. I wypłaca równe dwanaście stawek miesięcznych rocznie, niezależnie od tego, ile przepracujesz, a ile spędzisz na urlopie i L-4. To jest eldorado, ale zdarza się rzadko.
Pomijam też tu „specjalistów”, takich jak:
- „na urlopie nie byli od pięciu lat”,
- „jak jest chory, to bierze Apap, dwa Red Bulle i pracuje”.
Znam takich głupków. Są zbyt ograniczeni, żeby pojąć, iż sami sobie wyrządzają krzywdę, która kiedyś się na nich zemści (Wielka Brytania traci rocznie 12 miliardów funtów tylko z tytułu pracowników w depresji, którzy w tę depresję wpadli, bo od przynajmniej pół dekady nie byli na urlopie, tylko rypią od lat po dwanaście miesięcy bez przerwy).
Dla mnie to są głupki patentowane i nie ma sensu o takich osobach tu mówić.
Stawka godzinowa
Wielu początkujących VATowców popełnia poważny błąd i operuje stawką netto. To za mało, bo uwzględnia ona tylko podatek VAT.
Jeśli weźmiesz 2 850 zł i podzielisz przez 168 godzin, to wyjdzie Ci kwota 17 zł netto. I myślisz, że tyle będziesz miał w kieszeni, a to zupełna bzdura. Musisz przecież zapłacić jeszcze podatek dochodowy, ZUS, biuro rachunkowe i inne.
Różnice mogą być kolosalne w skrajnych przypadkach!
Na przykład, mój magiczny arkusz Excela podpowiada mi, że wpisując kwotę 17 zł netto, jako stawkę godzinową, efektywnie uzyskuje się… zaledwie 1360 zł miesięcznie (biorąc pod uwagę to, co wcześniej — praca przez 10,5 miesiąca, a płaca na 12 miesięcy).
Nie mam zamiaru udostępniać nikomu mojego magicznego Excela, bo jest mój i jest magiczny. Powiem więc tylko w skrócie, że:
- aby fizycznie zarabiać 2 500 zł miesięcznie,
- to stawka godzinowa powinna wynieść… 27 zł netto.
czyli o całe 10 zł więcej niż zakładane na początku. Czyli — krótko mówiąc — to, ile chcesz zarabiać dzielisz sobie przez 90-100 i wychodzi ci stawka godzinowa.
Wszystko, co zostaje Ci ekstra na rachunku:
- dwa lata płacenia obniżonego ZUSu,
- podatki VAT i dochodowy, które być może odliczysz na to, czy tamto,
- lata, w których nie będziesz chorował albo pójdziesz na krótszy urlop,
to wszystko Cię nie interesuje. To wszystko będzie Ci generować „górkę”, czyli dupochron na chude miesiące, kiedy nie będzie zleceń lub będzie z nimi marnie.
Dlatego, jeżeli nie chcesz wpaść w kanał i zlikwidować działalności gospodarczej w ciągu pierwszego roku (paść, jak pada 60-70% jednoosobowych działalności gospodarczych), musisz zawsze bezwzględnie przestrzegać dwóch prostych zasad:
- Podając stawkę godzinową zleceniodawcy liczysz zawsze tak:
- jakbyś już płacił pełen („duży”) ZUS, nawet jeśli go nie płacisz,
- jakbyś nie odliczał nic od dochodówki i VATu, mimo że pewnie odliczysz,
- jakbyś szedł na 20 dni urlopu i 10 dni w roku chorował mimo, że może będzie inaczej.
- Wszystko,
- co zostaje Ci na koncie, po:
- otrzymaniu przelewów za wszystkie wystawione faktury
- i wypłaceniu sobie ustalonego wynagrodzenia,
- absolutnie wszystko:
- ładujesz na konto oszczędnościowe. lokatę, cokolwiek
- i ruszasz dopiero, gdyby się paliło i waliło.
- co zostaje Ci na koncie, po:
Ten drugi punkt jest bardzo ważny! I bardzo trudny do osiągnięcia.
Znam gościa, który takie ekstra pieniądze przelewa na dwie lokaty, jedną trzymiesięczną i jedną roczną. Obie obwarowane zastrzeżeniami, że przy zerwaniu przed terminem straci wszelkie odsetki i jeszcze zapłaci karę.
To wszystko stanowi dla niego psychiczny hamulec, żeby nie wydawać nadmiaru, gdy on jest. Bo wydaje się bardzo łatwo.
Oprócz niego, znam jeszcze z dziesięć innych osób (mnie w to wliczając), które nadwyżkę na koncie zjadały tego samego lub następnego miesiąca. Bo skoro jest kasy na koncie znacznie więcej niż potrzeba do życia, to czemu ma tam leżeć i się marnować, nie?
A gdy przychodziły wakacje, jechało się z rodziną, pracowało się 10 dni, wystawiało fakturę na 1000 zł i dostawało przelewu 600 zł na cały miesiąc życia to było kwiczenie, jojczenie i rozpacz w kratkę.
Lub nie jechało się na wakacje przez 5-10 lat z rzędu i dostawało się jobla do głowy.
Podsumowanie
No, i tak to mniej więcej wygląda.
Jeśli wyliczysz sobie stawkę miesięczną lub godzinową w taki lub podobny sposób, to masz szanse, że firma przetrwa Ci lata. Zaś Ty będziesz miał gotówkę do życia nawet w te miesiące, w które z jakichś powodów nie będzie zleceń ani kasy.