Przysłuchiwałem się dziś przy obiedzie dyskusji kolegów z firmy i usłyszałem dwie ciekawe teorie. W skrócie mówią one tyle:
- Branie kredytów na najkrótszy możliwy czas jest pozbawione sensu.
- Zwykły, szary Kowalski nie ma absolutnie niczego do szukania na giełdzie.
Teorie dość rewolucyjne, więc chętnie poznam Wasze opinie na ten temat.
Kredyty
Branie kredytów na najkrótszy możliwy czas jest pozbawione sensu!
Tę teorię usłyszałem drugi raz. Przypomniało mi się. Pierwszy raz wałkowała mi to moja znajoma (doradca finansowy) jakieś dziesięć lat temu.
Większość osób myśli tak:
- wyżyłować się na maksa,
- wziąć miesięcznie maksymalnie tyle ile się da lub niewiele mniej,
- spłacić kredyt w najkrótszym możliwym czasie.
To jest strzelanie sobie w stopę. Wystarczy zawierucha finansowa: mała (skok WIBOR) lub duża (utrata pracy, zarwanie się budżetu domowego z innego powodu) i jesteś w totalnej dupie.
Jeżeli stać Cię na spłacenie kredytu w 10 lat, żyłując się maksymalnie, to:
- weź go na 20 lat,
- żyłuj się dalej maksymalnie,
- spłacaj bankowi tylko tyle, ile wymaga,
- resztę „inwestuj” (patrz niżej).
Gdy minie 10 lat, to z uzbieranej górki spłać kredyt jednym strzałem (od lipca banki nie mogą pobierać za to opłat).
Celowo w cudzysłowach, bo nie chodzi tu, że każdy ma mieć wiedzę o giełdzie, funduszach (i tak naprawdę nikt tej wiedzy nie ma, mieć nie będzie i mieć nie może — patrz drugi punkt poniżej). Wystarczy zwykły rachunek oszczędnościowy oprocentowany w niewielkim stopniu.
Kredyty są oprocentowane wysoko, lokaty bankowe są oprocentowane nisko, dochodzi do tego inflacja, więc finansowo wyjdziesz na zerze lub lekkim minusie per miesiąc. Ale w skali całego kredytu wyjdziesz na ogromnym plusie, bo z uzbieranej „górki” spłacasz jednym strzałem tylko kapitał, a odsetek już nie płacisz.
Ponadto zyskujesz bezpieczeństwo. Przy wspomnianej zawierusze finansowej tracisz jedynie możliwość inwestowania, a kredyt spłacasz nadal z palcem w d….
To jest oczywiście mocno nie na rękę bankom (jak i wszystko, co kręci się wokół wcześniejszej spłaty kredytu) dlatego różnymi działaniami (np. umowami z doradcami finansowymi obejmującymi odpowiednie kształtowanie oferty klientowi) cały czas grają na to, by w społeczeństwie pokutowała wizja spłacenia kredytu w jak najkrótszym terminie.
Inwestowanie
Zwykły, szary Kowalski nie ma absolutnie niczego do szukania na giełdzie!
Podobno zrobiono ciekawy (?) eksperyment. Wzięto koszyk „najciekawszych” funduszy inwestycyjnych i innych instrumentów finansowych (jak je wybrano jest nieistotne dla tej historii) i sprawdzono, które wybierze:
- śmietanka najlepszych inwestorów z giełdy amerykańskiej,
- małpa w klatce.
Małpa zarobiła więcej.
I gdyby się nad tym zastanowić głębiej to nie ma w tym absolutnie nic dziwnego.
Skoki indeksów na giełdach są zdarzeniami całkowicie losowymi, bo wynikają z całkowicie losowych wydarzeń (ustawy, wojny, fuzje firmowe itd.).
To ma sens tylko i wyłącznie, jeśli na giełdzie gra gigantyczna korporacja, która ma dość pieniędzy, żeby utrzymywać „sieć informatorów” (zróbmy tu skróty myślowy), dzięki którym może teoretycznie pozyskiwać nieco wcześniej informacje o tych wydarzeniach, które mogą na giełdę wpływać i dzięki czemu gra tej korporacji na giełdzie nie jest tak absolutnie losowa, jak w przypadku Kowalskiego.
Co o tym sądzicie?