Podstawowym zagadnieniem związanym z przejściem z zatrudnienia w oparciu o umowę o pracę na samozatrudnienie jest kwestia wynagrodzenia. Bowiem na umowie o pracę pracodawca finansuje lub współfinansuje następujące obszary:
- należności wobec ZUS,
- opłacenie podatku dochodowego,
- urlopy,
- choroby.
Finansowanie wszystkich tych obszarów przechodzi w części lub całości na Ciebie, jeśli zmieniasz umowę o pracę w umowę o współpracy firm. Dlatego prawidłowe wyliczenie wynagrodzenia przy takiej zmianie jest tu tematem naprawdę kluczowym.
Ile firm, tyle sposobów rozliczania działalności gospodarczej:
- stała stawka miesięczna — nic się nie zmienia w stosunku do umowy o pracę,
- stawka godzinowa z uwzględnieniem urlopu i L4 — niewielkie różnice,
- stawka godzinowa bez powyższego — najgorsza opcja.
W pierwszym przypadku, najbardziej komfortowym, wystawiasz fakturę na stałą kwotę (niezależnie od tego, czy w miesiącu było dziewiętnaście, dwadzieścia, czy dwadzieścia jeden dni roboczych).
Spis treści
Stała stawka miesięczna standardowa
Dość często stosowany jest model:
Twoje brutto na umowie o pracę równe jest netto na fakturze VAT.
Który jest niestety mocno niesprawiedliwy dla Ciebie. Dlaczego? Bo przy zatrudnieniu na umowę o pracę składasz się z pracodawcą po mniej więcej połowie na koszty ZUSu i podatku dochodowego, zaś w przypadku samozatrudnienia — 100% tych kosztów przechodzi na Ciebie.
Przykład? 3500 zł brutto na umowie o pracę daje Ci ok. 2500 zł netto wpływające na rachunek bankowy. Jednocześnie 3500 zł netto na fakturze VAT daje Ci po odliczeniu pełnego ZUSu i podatku dochodowego zostaje Ci niecałe 1700 zł, czyli jesteś całe osiem stów w plecy.
Ten układ działa w miarę tylko w kilku przypadkach:
- rozpoczynasz działalność gospodarczą mi masz zredukowany lub zerowy ZUS,
- gdzie indziej płacą Ci pełen ZUS i tu odprowadzasz tylko składkę zdrowotną,
- masz dużo kosztów miesięcznych (np. dużo jeżdżenia samochodem i dużo tankowania), w związku z czym masz obniżony podatek dochodowy.
Stała stawka miesięczna podwyższona
Bardziej uczciwe i lojalne wobec swoich pracowników firmy stosują jako bazę do rozliczeń realny koszt ponoszony przez pracodawcę plus „magiczny” mnożnik.
Jest on efektem wielu lat doświadczenia wielu przedsiębiorców i w największym skrócie mówi on, że kwotę netto na fakturze VAT trzeba przemnożyć przez 1,3. Wówczas pracodawca uzyskuje porównywalne koszty pracownika na obu formach zatrudnienia, zaś pracownik otrzymuje solidną „nadwyżkę” umożliwiającą mu opłacenie pełnego ZUSu i podatku dochodowego.
Przykład:
- Założenia:
- Twoje brutto na umowie o pracę równe jest netto na fakturze VAT,
- przemnożone przez 1,3.
- Czyli:
- 3500 zł brutto na umowie o pracę to 2500 zł netto,
- 3500 zł * 1,3 = 4550 zł netto na fakturze VAT,
- 4500 zł netto z faktury, po potrąceniu całego ZUSu i podatku da Ci ok. 2550 zł.
Nadwyżka w wysokości 50 zł na waciki, biuro rachunkowe, skoki koniunktury lub rząd! :>
Stawka godzinowa uwzględniająca dni wolne
Oba wyżej opisane formy rozliczenia zakładają gentelmens’ agreement pomiędzy Tobą i Twoim pracodawcą, w myśl którego jeśli będziesz w danym miesiącu na urlopie lub chorobowym, to i tak wystawisz fakturę VAT za dany miesiąc na tę samą kwotę.
Z reguły jednak zdarza się to rzadko, a w większości firm nie ma tak różowo i tu pojawia się temat stawki godzinowej.
W przypadku stawki, która uwzględnia określoną ilość dni wolnych (z reguły przyjmuje się 20 dni urlopu w roku i 10 dni choroby) algorytm może wyglądać tak:
Firma zakłada, że płacisz pełen ZUS. Stawka godzinowa netto przemnożona przez 160 godzin w miesiącu ma więc dać Ci taką kwotą, abyś po odjęciu od niej pełnego ZUSu oraz odliczeniu podatku dochodowego miał na koniec miesiąca miał Twoją aktualną pensję.
W teorii. W praktyce — pensję przemnożoną przez 12/10,5 (ok. 115%).
Dlatego, na swoją pensję / stawkę godzinową zawsze musisz patrzeć w skali roku. W dziesięć i pół miesiąca masz zarobić na samozatrudnieniu tyle, ile zarobiłbyś w dwanaście miesięcy na umowie o pracę, a to dodatkowe półtora miesiąca (45 dni kalendarzowych = 30 dni roboczych) to właśnie wspomniane 20 dni urlopu i 10 dni chorobowego.
W tym modelu, co miesiąc na konto będzie Ci wpływało nawet o kilkaset złotych więcej niż obecnie otrzymujesz pensji. Nadwyżkę masz sobie gdzieś odkładać, na miesiąc, w który pojedziesz na 20 dni urlopu (lub się pochorujesz) i wystawisz fakturę tylko za 5-6 dni roboczych.
Bazując na tym, można powiedzieć, że przejście na firmę opłaca się tym, którzy nie chorują więcej niż 10 dni w roku i nie wyjeżdżają na dłużej niż 20 dni urlopu — słowa kapkę ostre, ale dość prawdziwe.
Oczywiście możesz, jak mój kolega, nie jechać na wakacje przez kilka lat z rzędu, chorować w weekendy i zarabiać grubą dodatkową kapustę co miesiąc.
Ale przeciętnie inteligentna osoba w lot załapie, że to jest totalnie bez sensu — prawo czyni urlop obowiązkowym w przypadku umowy o pracę nie dlatego, że tak się komuś podobało tylko dlatego, że badania mówią wprost o zmęczeniu materiału. Z każdym kolejnym rokiem bez porządnego urlopu pracujemy coraz mniej wydajnie, a nasze zdrowie ulega degradacji coraz szybciej.
Dlatego niektórzy pracodawcy zastrzegają sobie obowiązkowy urlop co roku nawet w przypadku samozatrudnienia.
Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żeby przejść na umowę o współpracy firm i samozatrudnienie już po wakacjach! :> Ale wtedy robi się ślisko, jeśli jednocześnie chcesz skorzystać z dofinansowania PUP na rozpoczęcie działalności gospodarczej. Bo w danym roku, po sezonie urlopowym z reguły nie ma już środków na ten cel w Powiatowych Urzędach Pracy.
Stawka godzinowa bez dni wolnych
Jeżeli pracodawca upiera się przy rozliczeniu godzinowym bez uwzględniania żadnych dni wolnych, czy innych kwestii to masz dwie opcje:
- nie zgodzić się na taki układ,
- zgodzić się i samodzielnie te kwestie uwzględnić.
Z poprzedniej części wiadomo, że wynagrodzenie bazowe musi być przemnożone:
- przez 1,3 — żeby uwzględnić ZUS i podatek dochodowy płacony przez Ciebie,
- przez 1,15 (dodatkowo!) — żeby uwzględnić urlop i ew. choroby.
W efekcie:
- biorę swoje 3500 zł brutto z umowy o pracę,
- mnożę to przez 1,3 — aby uwzględnić koszty = 4550 zł,
- mnożę to przez 1,15 — aby uwzględnić urlop i L4 = 5232,50 zł,
- dzielę tę kwotę przez 160 godzin roboczych w miesiącu = 32,70 zł,
- i taką kwotę wpisuję jako netto na fakturze VAT = 39,90 zł brutto.
Dopiero taka kwota uwzględnia wszystko, co uwzględniać powinna — ZUS, podatek, urlop, chorobę. I jednocześnie jest stawką godzinową, jak tego sobie życzył pracodawca w tym scenariuszu.
Na koniec…
W tym opracowaniu nie zostały uwzględnione dwie kwestie:
- koszty biura rachunkowego,
- wejście w drugi próg podatkowy.
To pierwsze można uwzględnić mnożąc stawkę podstawową (godzinową lub miesięczną) przez kolejne 1,05. Lub można z usług biura rachunkowego zrezygnować zupełnie. Absolutnie tego nie polecam — tu jest osobny artykuł z argumentami, dlaczego.
Co się zaś tyczy drugiego, to tu już jest znacznie szersza gadka, która wychodzi poza ramy tego tekstu. Bo jeśli jesteś specjalistą, który zarabia przeciętnie, to w ogóle drugiego progu podatkowego oglądać nie będziesz.
A jeśli zarabiasz na tyle, że w którymś tam miesiącu go przekroczysz i podatek skoczy Ci prawie dwukrotnie, to znaczy, że jesteś na jakimś stanowisku kierowniczym lub nawet dyrektorskim i dawno już odpowiednią wiedzę na ten temat zdobyłeś.
Z pewnością sprowadza się to do uwzględnienia tego faktu albo w stawce wynagrodzenia albo w odliczeniach comiesięcznych. Ale ponieważ jestem tylko specjalistą, który zarabia daleko od progu podatkowego, więc mnie ten temat nie dotyczy i niewiele jestem w stanie w tej sprawie powiedzieć, sorry.